W pierwsze dni jesieni, uwielbiam zapalić świeczkę, zrobić ciepłą herbatę i przeczytać dobrą książkę. Tym razem mój wybór padł na Zgorzelisko Marii Gąsienicy Zawadzkiej. Jest to moje pierwsze spotkanie z twórczością autorki, ale z pewnością nieostatnie.
Autorka przenosi czytelnika w Tatry. Akcja rozgrywa się późną jesienią i zimą. Głównymi bohaterami są Radek, Karolina, Gerard, którzy przyjeżdżają do hotelu Rysy, aby rozwiązać tajemnice z przeszłości.
Pisarka wykreowała świetny klimat. Z jednej strony panorama gór, a z drugiej tajemnice i niedopowiedzenia związane z losami wymienionych wcześniej bohaterów. Oprócz tego fabuła jest urozmaicona historią, która wydarzyła się ponad 30 lat wcześniej. Całość została opleciona również nutą miłości, którą nawet w thrillerach nie pogardzę. Lubię, gdy pojawiają się elementy powieści obyczajowej. Taki zabieg mocno urozmaica całość, dzięki czemu treść jest znacznie ciekawsza Pomysł na fabułę również zasługuje na uznanie. A jego realizacja zaskoczyła w stu procentach. Czytając pierwsze strony zaintrygował mnie wątek survivalowy. Jest nietypowy i rzadko spotykany w kryminałach.
Akcja biegnie powoli, aczkolwiek wydarzenia poznajemy z perspektywy kilku postaci, co wpływa na to, że lektura niesamowicie wciąga. Z głównych bohaterów szczególną uwagę zwróciłam na Karolinę. Kobieta jest psychologiem, a bardzo wrażliwym sercu. Swoim charakterem zyskała moją sympatię.
Zdecydowanie na jesienne, długie wieczory polecam Zgorzelisko. Dreszcz emocji, gęsta atmosfera i stopniowe odkrywanie sekretów tworzy intrygującą lekturę, od której trudno oderwać się.